Kremy, peelingi, maseczki i toniki kuszą pięknymi opakowaniami oraz zachęcającym opisem. Czasami jednak to nie wystarcza. Od kilku lat rośnie jednak świadomość konsumencka i coraz częściej sprawdzamy, co się kryje wśród składników na etykiecie. W artykule postaramy się odpowiedzieć na pytanie o to, których substancji ukrytych w kosmetykach warto unikać.
Całkowite wyeliminowanie wszystkich szkodliwych substancji jest bardzo trudne, jednak można próbować ograniczyć je do minimum. Tego typu składniki wzmacniają efekt działania kosmetyku, chociaż w dłuższym czasie stosowania mają toksyczny wpływ na skórę, włosy czy paznokcie. Warto więc świadomie podchodzić do wyborów i wiedzieć, co oznaczają popularne skróty na etykietach.
Stosowany bardzo często w lekach i preparatach na trądzik. U wielu osób powoduje intensywne podrażnienie skóry oraz zaczerwienienie. Cera staje się wysuszona, a jej naturalna praca jest mocno rozregulowana. Ostatnie badania wykazały, że nadtlenek benzoilu ma działanie mutagenne i uszkadza DNA komórek, źle wpływa na drogi oddechowe oraz oczy. Zdecydowanie lepiej zastąpić żele czy toniki z tą substancją – naturalną glinką zieloną.
Wykorzystywany jest w kosmetykach jako wypełniacz, głównie przez jego niską cenę. Przyśpiesza starzenie się skóry oraz ma działanie rakotwórcze. Związek negatywnie wpływa na działanie wątroby oraz układu nerwowego. Glikol propylenowy prowadzi do zapaleń naskórka i wielu innych szkodliwych schodzeń skóry.
Używany jako emulgator i rozpuszczalnik w kremach. Osłabia barierę lipidową skóry i może wykazywać działanie rakotwórcze.
Dioksyny to grupa związków organicznych pochodnych oksantrenu. Można je spotkać w składzie preparatów antybakteryjnych. Mają silnie toksyczne działanie mutagenne. Powodują zaburzenia pracy układu immunologicznego i nerwowego.
Choć w kosmetykach nie powinno być nic, co ma niekorzystny wpływ na skórę czy włosy, to w rzeczywistości prawo dopuszcza takie sytuacje. Umożliwia się dodawanie w niewielkich ilościach związków, co do których działania naukowcy nie mają pewności. Przez brak badań lub nierzetelne wyniki nie da się stwierdzić, czy dana substancja nie odkłada się w tkankach lub zwyczajnie nie wyniszcza konkretnych struktur. Nawet jeżeli to mała ilość to przy codziennym, regularnym stosowaniu kumuluje się w organizmie. Już ta informacja powinna sprawić, że klienci będą się trzymać od nich z daleka.
Z założenia kosmetyki mają wspierać naturalny i zdrowy wygląd cery. Niestety coraz częściej produkt daje natychmiastowy efekt, ale już kolejnego dnia sprawia, że cera jest bardziej wysuszona, powstają na niej niedoskonałości lub intensywnie się przetłuszcza. Stosowanie produktów z tymi składnikami prowadzi do deregulacji pracy skóry i gruczołów, które się w niej znajdują. Podobny efekt można zobaczyć w przypadku stosowania szamponów ze szkodliwymi substancjami – włosy elektryzują się, stają się porowate i szybciej się łamią. To zachęca do kolejnych zakupów i szukania ratunku dla pogarszającego się stanu skóry czy włosów. Obecnie przeciętny krem czy maska mają w swoim składzie nawet kilkadziesiąt substancji, a klient nie wie, za co są one odpowiedzialne.
Ciekawą alternatywą są produkty organiczne, które coraz częściej można spotkać na półkach w drogeriach. Wśród wielu kobiet budzą znacznie większe zaufanie ze względu na prosty, czytelny skład. To wymusza stosowanie wyłącznie substancji o wysokiej skuteczności działania, o dobroczynnym wpływie na skórę, włosy i paznokcie. Nie tylko osoby o wrażliwej skórze i skłonnościach alergicznych powinny zwrócić na nie uwagę. Stopniowo można zacząć zamieniać kosmetyki na bardziej organiczne i obserwować, jak skóra będzie na nie reagować. Wybierając kolejny nowy kosmetyk, warto wcześniej zwrócić uwagę na etykietę i zastanowić się nad tym, czy wiemy, co się pod nią kryje.